piątek, 24 stycznia 2014

Tułanie się z uczuciami..

Nie lubię się dołować...chyba każdy nie lubi lecz niektóre rzeczy, osoby sprawiają,że nie mogę przestać się smucić. Powód ? Dawna miłość do której mam jeszcze sentyment....nie mogę zapomnieć o byłym...dlaczego ? Za dużo z nim przeszłam, dużo z nim doświadczyłam, doznałam....Szczerze ? Jakaś cząstka mnie, próbuje o nim zapomnieć ale reszta mojego ciała i umysłu chce go z powrotem...chce się do niego przytulić, znów pocałować, zobaczyć jego uśmiech...czasem siedzę i pragnę by to co było z powrotem wróciło, ale ja....sama już nie wiem...jestem zagubiona i to bardzo...Nie chcę znów cierpieć, płakać, denerwować się,że za jakiś dzień o jakiejś godzinie znów go stracę....Czasem mam ochotę gdzieś się zamknąć i nie wychodzić.
Bywają dni,że się śmieje , jestem rozbawiona a to dzięki mojej kochanej przyjaciółce, bez niej pewnie nie dałabym rady, ale nie tylko to bo znajomi, koledzy próbują mnie rozbawić. Podobno dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki...może to jest jednak racja a , może i nie...nie wiem nie przekonałam się na własnej skórze, najbardziej boli mnie to w jaki sposób na mnie patrzy, tak dziwnie jak bym mu krzywdę wyrządziła , jak by był cały czas na mnie zły...ja mu nic nie zrobiłam, cały czas staram się być miła, ale to jest chyba bez sensu...Jedyne wyjście jakie mi zostaje to zapomnieć raz na zawsze co było między nami lecz to nie jest takie proste...staram się lecz czasem nie widzę skutków...Najgorsza sceneria którą mam w głowie jest to, jak ze mną zerwał, do dziś pamiętam te okropne dni...te dni kiedy byłam w takiej depresji,że nigdzie nie chciałam wychodzić...płakałam, znajomi nie mogli mnie poznać, w nocy w dniu zerwania przyjaciółka do mnie dzwoniła, nawet przyszła wraz z moją babcią mnie uspakajały, nie dawałam rady...w ogóle nie chciałam się ubrać, malować..chodziłam codziennie w piżamie i objadałam się słodkim, było mi to obojętne jak wyglądam czy dobrze czy źle....nie odzywałam się do nikogo, siedziałam w pokoju i słuchałam smętnych piosenek...życie stawało mi się już bez sensowne ,kiedyś miało kolory a wtedy było szare, nic nie sprawiało mi radości przez bardzo długi czas...a w szkole ? Udawałam,że wszystko jest w porządku ,ale nie było....widziałam go codziennie na korytarzach...serce ściskało mnie tak mocno a do oczu cisnęły łzy..powstrzymywałam je..w domu jednak mi się to nie udawało...do dziś jak sobie coś przypomnę to łezka mi poleci …
Teraz staram się o tym nie myśleć, powoli dochodzę do siebie, powoli ta rana się goi...sklepia się w całości ale i tak na moim sercu pozostanie blizna...mam nadzieję,że za jakiś czas znajdzie się ktoś kto wyleczy mnie, ktoś kto pokocha mnie taką jaką jestem.....


„Jak mam Cię kochać skoro Ty nie chcesz żebym kochała Cię tak jak ja chce” 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz